Przedawnienie alimentów. Co należy wiedzieć.

W pierwszej kolejności, należy odróżnić dwie sytuacje. Pierwszą, w której dopiero zamierzamy złożyć pozew do sądu o zasądzenie należnych alimentów, drugą w której dysponujemy już orzeczeniem sądu, w którym zostały zasądzone na naszą rzecz alimenty. W pierwszej sytuacji mamy bowiem do czynienia z roszczeniem o świadczenie alimentacyjne, o którym mowa w art. 137 k.r.o., a w drugiej o stwierdzonym roszczeniu okresowym, wynikającym z prawomocnego orzeczenia sądowego, o którym mowa w art. 125 k.c.

Jeśli dopiero zamierzamy złożyć pozew o alimenty-należy zapoznać się z treścią art. 137 k.r.o., który stanowi w §1 że: „Roszczenia o świadczenie alimentacyjne przedawniają się z upływem lat trzech”.  Zaległych alimentów można żądać w zasadzie za okres 3 lat, gdyż roszczenia alimentacyjne przedawniają się z upływem tego okresu. Dotyczy to sytuacji gdy zawarta była umowa o alimenty. Jednak, w przypadku, w którym strony nie zawarły umowy o alimenty, można żądać rat alimentacyjnych dopiero od dnia złożenia pozwu. Rat alimentacyjnych zaległych w zasadzie nie może żądać, a jedynie można dochodzić niezaspokojonych potrzeb uprawnionego do alimentacji z czasu przed wniesieniem powództwa o alimenty (art. 137 § 2 k.r.o.). Jest to jednak wyjątek od reguły, że alimenty mają pokrywać bieżące i przyszłe zobowiązania.

Zagadnienie niezaspokojonych potrzeb uprawnionego zostało wyczerpująco wyjaśnione przez Sąd Najwyższy, w składzie siedmiu sędziów, w uchwale z dnia 28 września 1949 r. (która nadal zachowała aktualność), w której przyjęto, że dopuszczalne jest dochodzenie roszczeń alimentacyjnych za okres poprzedzający wytoczenie powództwa w przypadku, gdy pozostały niezaspokojone potrzeby lub zobowiązania zaciągnięte przez uprawnionego względem osoby trzeciej na pokrycie tychże kosztów. Na równi z niezaspokojonymi potrzebami trzeba przy tym traktować dług uprawnionego zaciągnięty na pokrycie środków koniecznych do zaspokojenia uzasadnionych potrzeb.

Z kolei, jeżeli dysponujemy już prawomocnym orzeczeniem sądu ze stwierdzonym wymagalnym świadczeniem okresowym, zastosowanie znajdzie art. 125 k.c.

Jak wynika z art. 125 k.c. terminy przedawnienia roszczeń stwierdzonych prawomocnym orzeczeniem sądu są zróżnicowane, w zależności od tego czy stwierdzone w ten sposób roszczenie ma charakter okresowy czy też inny. Roszczenie o alimenty (bieżące) należy do kategorii świadczeń okresowych i – jeżeli zostały we wskazany sposób stwierdzone, przedawnia się z upływem trzech lat (art. 125 § 1 zdanie drugie k.c.). Chodzi tu o alimenty „należne w przyszłości”, a więc takie, które stają się wymagalne m.in. po uprawomocnieniu się wyroku stwierdzającego obowiązek ich zapłaty.

Niemniej jednak z treści art. 125 k.c. wynika również, że dla roszczeń powstałych przed 9.07.2018 r. i nie przedawnionych przed tym dniem długość podstawowego (ogólnego) terminu przedawnienia wynosi 6 lat (art. 118 k.c.). To samo dotyczy roszczeń stwierdzonych prawomocnym orzeczeniem i pozostałych z art. 125 k.c. z wyjątkiem roszczeń okresowych, dla których termin przedawnienia nadal wynosi 3 lata.

Jednak stwierdzone roszczenie o wymagalne już świadczenia okresowe, np. zaległe alimenty, przedawnia się po upływie 6 lat.

adw. Anna Żurkiewicz

Zbycie udziałów w majątku spadkowym.

Do udziału w spadku stosuje się, na podstawie art. 1035 KC, odpowiednio przepisy o udziale we współwłasności ułamkowej. Odpowiednie zastosowanie do udziału w spadku przepisów o współwłasności w częściach ułamkowych prowadzi do wniosku, że udział w spadku jest zbywalny, i to zarówno w całości, jak i w części. Wyraźnie potwierdza to brzmienie art. 1051 KC, który reguluje umowę zbycia spadku (części spadku). Rozporządzenie takie jest ważne i skuteczne, tylko jeżeli zgodzą się na nie wszyscy spadkobiercy, natomiast ograniczenie to nie ma zastosowania do umów wyłącznie o skutku zobowiązującym (zob. wyr. SN z 24.1.2008 r., I CSK 362/07, OSNC 2009,).

Jeżeli choć jeden ze spadkobierców się nie zgodzi, to nie wyłącza to prawa zainteresowanego do rozporządzenia udziałem w przedmiocie wchodzącym do spadku. Takie rozporządzenie jest jednak ryzykowne, ponieważ może zostać uznane za bezskuteczne, jeżeli naruszałoby prawa przysługujące sprzeciwiającemu się spadkobiercy, wynikające z przepisów o dziale spadku (np. dotyczyłoby zbyt dużego udziału w przedmiocie wchodzącym do spadku, który nie gwarantowałby, że w tym samym przedmiocie sprzeciwiający się spadkobierca może dostać udział co najmniej równy ułamkowi swojego udziału w całym spadku albo w przypadku spadku, do którego wchodziłoby gospodarstwo rolne, naruszałoby uprawnienie sprzeciwiającego się spadkobiercy do przyznania mu przez sąd całego gospodarstwa rolnego na podstawie art. 214 § 1 w zw. z art. 1035 KC). Jako naruszenie praw spadkobierców przyjęto też w post. SN z 16.2.2001 r. (IV CKN 1212/00, OSNC 2001, Nr 9, poz. 140) istotne pogorszenie warunków zabudowy nieruchomości otrzymywanej przez jednego ze spadkobierców w wyniku działu spadku  majątku spadkowego, w: System PrPryw, t. 10, 2015, s. 818, Nb 30).

Sankcja: art. 1036 k.c. przewiduje bezskuteczność względną działającą ex lege, gdzie wystarczające jest jedynie zgłoszenie przez jednego ze spadkobierców sprzeciwu wobec rozporządzenia przez innego spadkobiercę udziałem w przedmiocie należącym do spadku. Za uznaniem sankcji z art. 1036 KC za bezskuteczność względną działającą z mocy prawa wypowiedział się SN w wyr. z 24.1.2008 r. (I CSK 362/07, OSNC 2009, Nr 3, poz. 46). Sąd Najwyższy wyraźnie stwierdza, że skutkiem sankcji z art. 1036 KC jest przeprowadzenie działu spadku w taki sposób, jakby rozporządzenia w ogóle nie było [zob. uchw. SN (7) zasada prawna z 4.7.1963 r., III CO 21/63, OSNCP 1964, Nr 12, poz. 245; post. SN z 3.4.1990 r., III CRN 68/90, OSNCP 1991, Nr 8–9, poz. 109; post. SN z 1.12.2000 r., V CKN 1298/00, OSNC 2001, Nr 6, poz. 94].

Długość ograniczenia w zbywaniu udziału w przedmiotach należących do spadku istnieje, aż do działu spadku. Ponieważ dział spadku nie jest obligatoryjny, więc w istocie nie da się wskazać konkretnej granicy wygaśnięcia ograniczeń z art. 1036 KC.

Stwierdzić trzeba, że zbycie udziału w przedmiocie należącym do spadku nie prowadzi do upadku wspólności majątku spadkowego. Nabywcy przysługują jedynie uprawnienia wynikające ze współwłasności. Po drugie, status prawny nabywcy udziału w przedmiocie należącym do spadku nie jest tożsamy ze statusem prawnym spadkobiercy. W konsekwencji np. nabywca ten nie może żądać działu spadku ani zniesienia współwłasności przedmiotu, w którym nabył udział, jednakże jest osobą zainteresowaną w rozumieniu art. 510 KPC, a zatem przysługuje mu pozycja uczestnika w ewentualnym postępowaniu o dział spadku.

Wydaje się, że konstrukcja przyjęta w art. 1036 KC przypomina ten drugi rodzaj bezskuteczności – jest to zatem bezskuteczność względna, ponieważ przepis wyraźnie wskazuje, że rozporządzenie jest bezskuteczne jedynie o tyle, o ile narusza uprawnienia sprzeciwiającego się jego dokonaniu spadkobiercy (zatem mimo że naruszałoby prawa innych spadkobierców, to nie prowadzi to do jego bezskuteczności). Na przykład jeżeli dojdzie do rozporządzenia udziałem w przedmiocie należącym do spadku, a następnie w toku działu spadku przedmiot ten zostanie przyznany spadkobiercy sprzeciwiającemu się rozporządzeniu, to rozporządzenie jest bezskuteczne. Jeśli jednak przy dziale spadku przedmiot ten przyznany zostałby zbywcy, to rozporządzenie będzie w pełni ważne i skuteczne. Podobnie, jeśli przedmiot zostałby przyznany spadkobiercy, który nie wyrażał sprzeciwu wobec dokonania rozporządzenia.

Różnica między art. 1036 k.c. a 1051 k.c.

Przedmiotem zbycia spadku lub udziału w nim jest pewna wyodrębniona masa majątkowa (art. 1051 KC), co ma swoje konsekwencje w zakresie skutków dokonania takiej czynności; prowadzi ona m.in. do przeniesienia spadku na nabywcę, który wstępuje w prawa i obowiązki spadkobiercy (art. 1053 KC) oraz ponosi odpowiedzialność wobec wierzycieli za długi spadkowe w tym samym zakresie co zbywca i solidarnie z nim, zaś wobec zbywcy – w braku odmiennej umowy – odpowiedzialność za to, że wierzyciele nie będą od niego żądać spełnienia świadczeń na zaspokojenie długów spadkowych (art. 1051 § 1 i 2 KC); nabywcy udziału spadkowego nie przysługują wobec spadkobiercy uprawnienia z tytułu rękojmi za wady fizyczne i prawne przedmiotów należących do spadku (art. 1056 KC).

Inny charakter ma natomiast czynność rozporządzenia udziałem w przedmiocie należącym do spadku (art. 1036 KC). Nabywca udziału w przedmiocie należącym do spadku staje się współwłaścicielem nie wyodrębnionej masy majątkowej, lecz konkretnego przedmiotu; przysługują mu uprawnienia wynikające ze współwłasności, a więc m.in. prawo do korzystania z rzeczy i pobierania pożytków.

adw. Anna Żurkiewicz

Wypowiedzenie umowy najmu zawartej na czas określony.

Zgodnie z art. 673 § 3  k.c. : „Jeżeli czas trwania najmu jest oznaczony, zarówno wynajmujący, jak i najemca mogą wypowiedzieć najem w wypadkach określonych w umowie”. Co jednak zrobić w wypadku, gdy zawarta pomiędzy stronami umowa w ogóle nie odnosi się do możliwości wypowiedzenia umowy najmu? Czy można mimo wszystko w wypadku braku porozumienia z drugą stroną wypowiedzieć taką umowę

W świetle obowiązującego prawa, jeżeli czas trwania najmu został przez strony oznaczony, zarówno wynajmujący, jak i najemca mogą wypowiedzieć najem w wypadkach określonych w umowie  (art. 673 § 3 k.c.). Wynika z tego, że brak stosownych uzgodnień pomiędzy stronami, z których wynikały możliwość rozwiązania stosunku najmu przez wypowiedzenie, prowadzi do petryfikacji takiego stosunku i wyłączenia rozwiązania go w tym trybie (por. też szeroko J. Panowicz-Lipska, w: SPP, t. 8, 2011, s. 56–61). Stąd w aktualnym stanie prawnym istnieje możliwość zawierania umów na czas oznaczony, które mogą być rozwiązane przez wypowiedzenie (z zachowaniem wymogów z § 3), oraz takich, które takiej możliwości nie przewidują.

 W tej drugiej sytuacji podstawą wcześniejszego niż pierwotnie ustalono terminu ustania stosunku może być jedynie dodatkowe porozumienie stron (por. art. 353¹ k.c.-zasada swobody umów) lub zdarzenia wywołujące ten skutek wprost na podstawie przepisów ustawowych (por. art. 664 § 2 k.c.- gdy rzecz najęta ma wady najemca może wypowiedzieć najem bez zachowania terminów wypowiedzenia, art. 667 § 2 k.c.-wynajmujący może wypowiedzieć najem bez zachowania terminów wypowiedzenia jeżeli najemca używa rzeczy w sposób sprzeczny z umową,  art. 672 k.c.– wynajmujący może wypowiedzieć najem bez zachowania terminów wypowiedzenia jeżeli najemca dopuszcza się zwłoki w zapłacie czynszu co najmniej za dwa pełne okresy płatności.  – zob. też wyr. SA w Warszawie z 17.5.2017 r. (I ACa 336/16, Legalis).

Odnosząc się do  kwestii wypowiedzenia umowy najmu, należy wskazać, że  ustawodawca nie precyzuje formy takiego oświadczenia, stąd w braku uzgodnień umownych należy przyjąć dopuszczalność dowolnej formy.

Warto pamiętać, że do wygaśnięcia stosunku najmu nie jest wystarczające samo opróżnienie lokalu, ale wypowiedzenie tego węzła obligacyjnego, co wynika z treści art. 673 k.c.  i 688 k.c. mających charakter bezwzględnie wiążący (zob. wyr. SN z 10.2.2017 r., V CNP 32/16, Legalis). Ustawodawca nie przewiduje unicestwienia stosunków obligacyjnych jednostronnie, w drodze postawienia kontrahenta przed faktami dokonanymi. Tego rodzaju zachowanie jest traktowane jako naruszenie warunków umownych; nienależyte wykonanie umowy ze wszystkimi tego konsekwencjami (wyr. SA w Katowicach z 3.2.2005 r., I ACa 1951/04, OSA 2005, Nr 2, poz. 11). Nie jest równoznaczne z wypowiedzeniem najmu dokonanie przez najemcę zwrotu przedmiotu najmu lub opróżnienie najętego lokalu (zob. wyr. SA w Katowicach z 23.2.2005 r., I ACa 1951/04, Legalis). Zachowanie polegające na niezamieszkaniu w spornym lokalu, niezameldowaniu się w nim oraz nieponoszeniu kosztów jego utrzymania nie jest równoznaczne z wypowiedzeniem stosunku najmu w sposób dorozumiany, a świadczyć może jedynie o czasowej rezygnacji z wykonywania przysługującego prawa najmu (wyr. SN z 11.4.2000 r., III CKN 233/00, niepubl.; zob. także wyr. SN z 1.2.2000 r., III CKN 576/98, Legalis). Jeśli najemca opuszcza przedmiot najmu a wynajmujący w celu zachowania go w stanie niepogorszonym obejmuje go w posiadanie, zachowując jednak gotowość do wydania przedmiotu najemcy, to stosunek najmu trwa nadal wobec braku zgodnego oświadczenia stron o rozwiązaniu umowy oraz braku oświadczenia o wypowiedzeniu umowy (tak wyr. SA w Katowicach z 8.4.2014 r., V ACa 827/13, Legalis). Podstawową sankcją niedopuszczalnego wypowiedzenia jest jego bezskuteczność. Stosunek prawny pozostaje zatem w mocy. Ponadto, otwarta pozostaje odpowiedzialność odszkodowawcza w związku z niewykonaniem zobowiązania przez stronę, która powołuje się na skuteczne wypowiedzenie. (tak: Kodeks cywilny. Komentarz. red. prof. ucz. UW dr hab. Konrad Osajda, wyd. Legalis,  Rok:2020).

W świetle powyższego, wyraźnie widać jak ważne jest dokładne zapoznanie się z umową najmu przed jej podpisaniem, by nie narazić się na negatywne konsekwencje braku możliwości wypowiedzenia umowy najmu zawartej na czas określony, w przypadku pogorszenia relacji z drugą stroną umowy.

adw. Anna Żurkiewicz

 

 

Umowa zlecenia, a wypadek. Czego można się domagać?

Coraz częściej zdarza się, że wykonując zlecone nam czynności na podstawie umowy zlecenia ulegamy wypadkowi, który wiąże się z doznaniem uszczerbku na zdrowiu. Czy w takiej sytuacji jesteśmy chronieni tak samo jak osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę?

Dający zlecenie (dalej także jako: zleceniodawca) ma obowiązek zapewnienia  przyjmującym zlecenie (dalej także jako: zleceniobiorca),  bezpiecznych i higienicznych warunków pracy i czuwania nad ich stanem.

Obowiązek ten ciąży na zleceniodawcy względem zleceniobiorców wykonujących pracę w zakładzie pracy lub miejscu przez niego wyznaczonym. Wynika on z art. 304 kodeksu pracy (dalej: k.p.). Ochrona życia i zdrowia osób zatrudnionych jest bowiem obowiązkiem powszechnym i niedopuszczalne byłoby, aby był on uzależniony jedynie od podstawy zatrudnienia. Warto również wskazać, że zleceniobiorcy podlegają obowiązkowemu ubezpieczeniu wypadkowemu finansowanemu przez zleceniodawcę. Bowiem, osoby, które wykonują obowiązki na podstawie umowy zlecenia – tak samo jak pracownicy zatrudnieni w ramach umowy o pracę – podlegają ubezpieczeniu wypadkowemu. Podstawą prawną w tym przypadku jest art. 6 ust. 1 pkt 4 i art. 12 ust. 1 ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych:

Regułą jest, że to zleceniodawca ustala okoliczności i przyczyny wypadków przy pracy zleceniobiorców. Dopuszczalne jest również ustalenie okoliczności wypadku takiej osoby przez podmiot trzeci, jeżeli to na jego terenie doszło do wypadku. Zleceniodawca jest wtedy uczestnikiem postępowania powypadkowego prowadzonego przez taki podmiot.

Ustalenie okoliczności i przyczyn wypadku zleceniobiorcy powinno jednak zostać dokonane w karcie wypadku, a nie w protokole powypadkowym mającym zastosowanie do pracowników. Wzór karty i szczegóły postępowania uregulowane są w rozporządzeniu ministra pracy i polityki społecznej z 19 grudnia 2002 r. w sprawie trybu uznawania zdarzenia powstałego w okresie ubezpieczenia wypadkowego za wypadek przy pracy, kwalifikacji prawnej zdarzenia, wzoru karty wypadku i terminu jej sporządzenia. Kartę wypadku należy sporządzić w trzech egzemplarzach w terminie 14 dni od dnia uzyskania informacji o wypadku. Po otrzymaniu zawiadomienia o takim zdarzeniu zleceniodawca powinien ponadto niezwłocznie poinformować o tym ZUS, który może wysłać swojego przedstawiciela, aby ten uczestniczył w postępowaniu wyjaśniającym.

Prawidłowo wypełniona karta wypadku, kwalifikująca zdarzenie jako wypadek przy pracy, daje podstawę do wypłaty świadczeń zleceniobiorcy lub jego rodzinie. Poszkodowanemu w wypadku przy pracy przysługuje m.in. zasiłek chorobowy i świadczenie rehabilitacyjne w zwiększonej wysokości (tj. 100 proc. podstawy wymiaru, a nie 80 proc., jak na podstawie ogólnych przepisów). Ponadto, jeżeli zleceniobiorca doznał stałego lub długotrwałego uszczerbku na zdrowiu, może domagać się jednorazowego odszkodowania lub renty z tytułu niezdolności do pracy. Wszystkie te świadczenia pokrywane są przez ZUS, a podstawą do ich wypłaty jest m.in. wspomniana karta wypadku. Zleceniodawca musi sporządzić tzw. kartę wypadku (co jest zresztą jego obowiązkiem). Następnie zgłasza zdarzenie do ZUS – ma na to 14 dni od daty wypadku. Jeśli natomiast osoba poszkodowana w wypadku chce ubiegać się o jednorazowe odszkodowanie z ZUS, to musi taki wniosek samodzielnie złożyć do Zakładu.

Co istotne, wypłata wymienionych świadczeń nie wymaga wykazania, że za wypadek odpowiada zleceniodawca bądź osoba trzecia (choć ustala się to w karcie wypadku). Mogą one przysługiwać poszkodowanemu nawet wtedy, gdy to zachowanie zleceniobiorcy doprowadziło do wypadku. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy wyłączną przyczyną wypadku było udowodnione i umyślne (bądź wskutek rażącego niedbalstwa) naruszenie przez poszkodowanego przepisów dotyczących ochrony życia i zdrowia. Ponadto świadczenia z ubezpieczenia wypadkowego nie dostanie zleceniobiorca, który w momencie wypadku był nietrzeźwy bądź pod wpływem środków odurzających lub psychotropowych i przyczynił się w znacznym stopniu do spowodowania wypadku.

Jeżeli zleceniobiorca doznał stałego lub długotrwałego uszczerbku na zdrowiu, to może domagać się jednorazowego odszkodowania lub renty z tytułu niezdolności do pracy.

W niektórych sytuacjach odpowiedzialność za dalszą szkodę może ponosić zleceniodawca poszkodowanego. Najczęstszą podstawą odpowiedzialności jest art. 415 kodeksu cywilnego,  zgodnie z którym: „kto z winy swojej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia”. Dla powstania tej odpowiedzialności konieczne jest zaistnienie trzech przesłanek – szkody, czynu niedozwolonego oraz związku przyczynowego między tym czynem a szkodą. Powszechnie uważa się, że w relacjach pracowniczych źródłem takiej odpowiedzialności jest niedopełnienie przez pracodawcę obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, ponieważ wynikają one z przepisów prawa, a ich złamanie jest czynem zawinionym i bezprawnym. Analogicznie sytuacja wyglądać będzie w przypadku zleceniodawcy.

adw. Anna Żurkiewicz

Jak obliczyć należny zachowek?

Czasem zdarza się, że nie otrzymujemy nic w spadku po najbliższych. Taka sytuacja  dla wielu osób jest źródłem stresu jak i poczucia niesprawiedliwości, zwłaszcza gdy np. rodzeństwo zostało powołane do spadku na podstawie testamentu bądź otrzymało znaczące darowizny jeszcze za życia spadkodawców.

Kiedy upewnimy się, że zachowek nam przysługuje na podstawie art. 991 kodeksu cywilnego, a dodatkowo roszczenie z tytułu zachowku nie przedawniło się (zgodnie z art. 1007 kodeksu cywilnego-5 lat od ogłoszenia testamentu, a gdy testament nie był sporządzony, 5 lat od daty otwarcia spadku), należy obliczyć należny zachowek.

Obliczanie wysokości należnego zachowku dla wielu osób może wydać się skomplikowane, ale po zapoznaniu się z podstawowymi zasadami dot. obliczania wysokości zachowku, na pewno wielu będzie w stanie samodzielnie go wyliczyć.

Obliczenie zachowku polega na ustaleniu wysokości sumy pieniężnej jakiej uprawniony do zachowku może domagać się na podstawie art. 991 § 2 k.c. od spadkobiercy powołanego. Samą wysokość zachowku ustala się za pomocą obliczeń które w zasadzie przebiegają w trzech etapach: najpierw ustala się udział spadkowy stanowiący podstawę do obliczenia zachowku, udział ten jest wyrażony odpowiednim ułamkiem, potem ustala się substrat zachowku, który po przemnożeniu przez ułamek, który wyraża udział stanowiący podstawę do obliczenia zachowku daje nam poszukiwaną wielkość czyli wysokość zachowku.

Aby ustalić substrat zachowku należy przede wszystkim określić tzw. czystą wartość spadku. Czysta wartość spadku stanowi różnicę między wartością stanu czynnego spadku, a wartością stanu biernego spadku (długi spadkowe).

W skład majątku spadkowego wchodzą m.in.: nieruchomości; ruchomości; środki zgromadzone na rachunkach bankowych; lokatach; akcje czy udziały w spółkach. Na poparcie twierdzeń, co do składników majątku spadkowego dobrze dołączyć do pozwu odpowiednie dokumenty, tj. wycenę rzeczoznawcy majątkowego, zaświadczenie z banku o stanie rachunku bankowego spadkodawcy z uwzględnieniem na dzień śmierci spadkodawcy. W przypadku, w którym nie dysponujemy takimi dokumentami, ale mamy pewność, że takie składniki majątku spadkowego istnieją, jest możliwość złożenia wniosku o zobowiązanie sądu do pozyskania takich dokumentów czy akt sądowych z innej sprawy, uzasadniając wniosek brakiem możliwości samodzielnego pozyskania przedmiotowych dokumentów.

W przypadku nieruchomości czy ruchomości wschodzących w skład majątku spadkowego, których wartości nie znamy, warto dodatkowo w pozwie złożyć wniosek o przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego rzeczoznawcy majątkowego celem ustalenia wartości poszczególnych składników majątku spadkowego.

Ponadto, warto zwrócić uwagę na treść przepisu art. 994 k.p.c. z którego wynika, że do majątku spadkowego zalicza się również darowizny poczynione przez spadkodawcę na rzecz spadkobierców i osób uprawnionych do zachowku, z wyjątkiem: drobnych darowizn zwyczajowo przyjętych oraz darowizn dokonanych przed więcej niż dziesięciu laty licząc wstecz od otwarcia spadku, poczynionych na rzecz osób niebędących spadkobiercami ani uprawnionymi do zachowku.

Warto również pamiętać, że wartość przedmiotu darowizny oblicza się według stanu z chwili jej dokonania, a według cen z chwili ustalania zachowku.

Gdy ustalimy już wartość czynną spadku należy ją pomnożyć przez przysługujący nam udział spadkowy wyliczony z uwzględnieniem reguł wynikających z art. 991 kodeksu cywilnego.

Kolejnym krokiem jest wniesienie pozwu o zapłatę zachowku i domaganie się zapłaty kwoty należnego nam zachowku.

adw. Anna Żurkiewicz

Czy wypowiedzenie umowy o pracę dokonane w formie e-mailowej jest skuteczne?

W czasie panującej pandemii Covid-19, coraz większe znaczenie ma wykonywanie czynności zawodowych przy użyciu urządzeń technicznych umożliwiających przeprowadzenie ich na odległość z jednoczesnym przekazem obrazu i dźwięku (np. różnego rodzaju aplikacje internetowe). Wzrasta również rola i znaczenie komunikacji elektronicznej w formie e-mailowej, zwłaszcza gdy duża część przedsiębiorstw i organów administracji publicznej niemal w całości przeszły w tryb pracy zdalnej.

Nie dziwi więc, że coraz częściej zdarza się, że pracodawca decyduje się na rozwiązanie umowy o pracę z pracownikiem przy użyciu zwykłego e-maila. Jednak czy takie działanie jest zgodne z prawem i czy złożone w ten sposób wypowiedzenie pociąga za sobą prawnie wiążące skutki?

Co do zasady, wypowiedzenie wysłane e-mailem będzie skuteczne i niewadliwe tylko  i wyłącznie, gdy zostanie opatrzone e-podpisem. Stanowisko takie przyjął Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 24 sierpnia 2009 r. (sygn. akt I PK 58/09).

Zgodnie z art. 30 § 3 kodeksu pracy oświadczenie o wypowiedzeniu umowy każdej ze stron – a więc także pracownika – powinno nastąpić na piśmie. Formą pisemną jest dokument podpisany własnoręcznie albo dokument w formie elektronicznej opatrzony kwalifikowanym podpisem elektronicznym. A zatem, oświadczenie woli wysłane e-mailem bez certyfikowanego podpisu nie stanowi formy pisemnej, która jest wymagana przy rozwiązywaniu stosunku pracy.

Jednak, wypowiedzenie złożone w zwykłej formie e-mailowej jest co do zasady ważne i wywołuje skutki prawne (czyli jest skuteczne), ale jest wadliwe i możliwe do zakwestionowania przed sądem pracy.

Jeśli wypowiedzenie umowy o pracę zawartej na czas określony nastąpiło z naruszeniem przepisów o wypowiadaniu takiej umowy, wówczas odszkodowanie przysługuje w wysokości wynagrodzenia za czas, do upływu którego umowa miała trwać, nie więcej jednak niż za 3 miesiące. (podstawa prawna-art. 50 § 4 k.p.)

Z kolei, w razie ustalenia, że wypowiedzenie umowy o pracę zawartej na czas nieokreślony jest nieuzasadnione lub narusza przepisy o wypowiadaniu umów o pracę, sąd pracy-stosownie do żądania pracownika-orzeka o bezskuteczności wypowiedzenia,      a jeżeli umowa umowa uległa już rozwiązaniu -o przywróceniu pracownika do pracy na poprzednich warunkach albo o odszkodowaniu. (podstawa prawna: art. 45 § 1 k.p.)

Warto zatem w każdym przypadku upewnić się czy złożone wypowiedzenie spełnia wymogi formy pisemnej i ewentualnie dochodzić swoich praw przed sądem pracy.

adw. Anna Żurkiewicz

Ubezpieczenie niskiego wkładu własnego w umowach kredytowych. Czy warto skarżyć?

Częścią wielu umów kredytowych indeksowanych do kursu CHF jest zapis o zawarciu umowy ubezpieczenia niskiego wkładu własnego (w skrócie: „UNWW”). Zawarcie takiego ubezpieczenia w wielu przypadkach było elementem koniecznym, warunkującym udzielenie kredytu i mającym zabezpieczyć ryzyko podejmowane przez bank, a związane z wniesieniem przez kredytobiorcę wkładu początkowego w niskiej wysokości. W naturalny bowiem sposób zwiększało to ryzyko związane ze spłatą kredytu.

Teoria a rzeczywistość

Często jednak zdarza się, że zapisy odnoszące się do ubezpieczenia niskiego wkładu własnego można uznać za klauzule niedozwolone, obok tych dotyczących indeksacji. W wielu bowiem przypadkach, klient zmuszony jest do refinansowania w/w ubezpieczenia, nie stając się jego rzeczywistym beneficjentem. Korzyści z zawarcia takiego ubezpieczenia przysługują wtedy w całości Bankowi i, o ile składki płacone przez klienta są rzeczywiście przekazywane dalej, ubezpieczającemu. O ostatniej okoliczności klient Banku nie ma jednak informacji, ponieważ ani w momencie zawierania Umowy, ani później często nie otrzymuje kopii umowy ubezpieczenia zawartej przez Bank. Nie może on również w żaden sposób negocjować warunków ubezpieczenia, nie mówiąc już o możliwości usunięcia tych zapisów z Umowy.

Bank jedynym beneficjentem ubezpieczenia

Na wyżej omówiony charakter zapisów dot. ubezpieczenia niskiego wkładu własnego zwrócił uwagę choćby SO w Łodzi w wyroku z dnia 14.12.2015 r. w sprawie o sygn. akt III Ca 1274/14, w którym sąd ten wskazał, że: „(…) Zasadniczo jedynym beneficjentem ubezpieczenia pozostawała strona pozwana-profesjonalista na rynku usług finansowych, która jako ubezpieczona dzięki zobowiązaniu powodów do uiszczania składek uzyskała daleko idące zabezpieczające płatność kredytu w razie problemów z ich wypłacalnością. Powodowe zostali obciążeni obowiązkiem uiszczenia niebagatelnej kwoty bez uzyskania jakiegokolwiek świadczenia ekwiwalentnego. Nie bez znaczenia pozostaje także, że, uwzględniając zawarcie z powodami przez stronę pozwaną umowy kredytu waloryzowanego obcą walutą (frankiem szwajcarskim), w chwili kontraktowania nie sposób było ustalić jak długo zabezpieczenie będzie trwać (…). Okoliczności powyższe wskazują, że poprzez zwarcie umowy zawierającej omawiane postanowienie doszło do przerzucenia ryzyka gospodarczego związanego z prowadzoną przez stronę pozwaną zawodowo działalnością bankową na powodów-konsumentów”.

Ubezpieczenie niejasne dla konsumenta

Często również sądy zwracają uwagę na wadliwy mechanizm wprowadzenia do umowy kredytowej zapisu o ubezpieczeniu, jak i sposobie przedstawienia go klientowi.

Jak stwierdził choćby SR dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie z dnia 29 grudnia 2015 r. „(…) sposób zabezpieczenia kredytu w postaci ubezpieczenia niskiego wkładu własnego został powodom narzucony. Sporna klauzula ze względu na swoją zdawkowość powoduje dezorientację konsumenta co do jego praw i obowiązków. Nie wyjaśnia podstawowych elementów powstałego stosunku prawnego. Nie zawiera nawet odesłania do regulacji, która wyjaśniałaby zasady działania ubezpieczenia, wyliczenia składki, automatycznego przedłużenia ubezpieczenia”.

Warto również zwrócić uwagę na wyrok SO w Warszawie z dnia 7 września 2016 r. (sygn. akt: XXVII Ca 2702/16), w którym podkreślono w jaki sposób często dochodziło do umieszczenia klauzuli UNWW w umowie. „Znamienny jest także sposób przedstawiania przez bank zabezpieczenia w postaci ubezpieczenia niskiego wkładu własnego jako z jednej strony koniecznego, obowiązkowego elementu umowy, a zarazem najkorzystniejszego z punktu widzenia interesów klienta, przy jednoczesnej deprecjacji znaczenia alternatywnych sposobów zabezpieczenia, względnie zniechęcania do wnoszenia wkładu własnego (…)”.

Konsekwencje dla konsumenta

W efekcie zawarcia UNWW może dojść do sytuacji niekorzystnej dla klienta banku. Składka na ubezpieczenie może stanowić poważne, dodatkowe obciążenie finansowe, o którym  klient nie został należycie poinformowany podczas zawierania umowy, stanowiąc de facto dodatkowy, zawoalowany koszt kredytu. Warto w każdej sytuacji przyjrzeć się dokładniej zapisom zawartym w umowie, pod kątem ewentualnych nieprawidłowości w ich sformułowaniu.

autor: adw. Anna Żurkiewicz

Stwierdzenie nieważności umowy kredytowej indeksowanej do CHF po wyroku TSUE w sprawie Dziubak (C-260/18)

Na wstępie należy zaznaczyć, że bardzo ważny z punktu widzenia tzw. „spraw frankowych” wyrok TSUE zapadły 3 października 2019 r. w sprawie Dziubak, wpisuje się w zakres szeroko pojmowanej ochrony praw konsumenta w Unii Europejskiej, jaką od wielu lat widać zarówno w orzecznictwie jak i prawodawstwie unijnym. Działania TSUE w tym zakresie są konsekwentne i spójne. Jednak orzeczenie zapadłe w sprawie Dziubak jest o tyle istotne, że pozwala sądom krajowym odważniej orzekać o nieważności umów kredytowych indeksowanych do CHF. Dla Frankowiczów to jednoznacznie dobra wiadomość.

Nieważność umowy-kontrowersje

Stwierdzenie przez Sąd nieważności umowy, która nie nadaje się do zachowania w mocy bez uznanych za niedozwolone zapisów dotyczących waloryzacji kredytu i przeliczania jego rat w odwołaniu do Kursu Kupna-Sprzedaży CHF, wzbudza wciąż pewne kontrowersje w doktrynie i orzecznictwie. Wydaje się, że możliwość stwierdzenia nieważności umowy zależeć będzie od uznania przez sąd postanowień odsyłających do tabel kursowych banku, których nie można zastąpić kursem średnim NBP lub kursem rynkowym, za główny przedmiot Umowy. Niemniej jednak jak wypowiedział się TSUE  w wyroku  z dnia 3 października 2019 r.  w sprawie o sygn. C-260/18 (Dziubak)- „(…) art. 6 ust. 1 drugi człon zdania dyrektywy 93/13 sam w sobie nie określa kryteriów dotyczących możliwości dalszego obowiązywania umowy bez nieuczciwych warunków, lecz pozostawia ich ustalenie zgodnie z prawem Unii krajowemu porządkowi prawnemu, co zasadniczo zauważył również rzecznik generalny w pkt 54 swojej opinii. Zatem w świetle kryteriów przewidzianych w prawie krajowym, w konkretnej sytuacji należy zbadać możliwość utrzymania w mocy umowy, której klauzule zostały unieważnione”.

Trybunał w powyższym wyroku uznał, że to sąd krajowy powinien ocenić czy usunięcie postanowień niedozwolonych związanych z waloryzacją kredytu w nawiązaniu do Tabeli Kursów Walut, które dookreślają i są nierozerwalnie związane z indeksacją, prowadzi do zmiany przedmiotu głównego umowy. O tym co może zostać uznane za główny przedmiot umowy mówił Trybunał Sprawiedliwości UE w orzeczeniu z dnia 30 kwietnia 2014 r., w sprawie C 26/13, w której wskazał, że: „ (…) za warunki umowy, które należy traktować jako główny jej przedmiot, należy uważać te z nich, które określają jej podstawowe świadczenie i przez to charakteryzują tę umowę. Dokonując oceny, czy dane świadczenie stanowi świadczenie główne, należy mieć na uwadze charakter umowy, jej systematykę, postanowienia konkretnej umowy, jej kontekst prawny i faktyczny”.

Wynika z powyższego, że Sąd posiada kompetencję do stwierdzenia nieważności takiej umowy w całości. Dodatkowo, Trybunał w wyroku stwierdził, że „w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnić kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego”. Trybunał podkreślał przy tym, że decydująca będzie wola konsumenta i to co konsument uważa za obiektywnie dla niego korzystne.

Decydująca wola konsumenta

Tym samym, jeżeli konsument świadomie wyraża swoją wolę o stwierdzeniu nieważności umowy kredytowej, Sąd może w wyroku orzec, że umowa wiążąca strony była nieważna. Taki pogląd wyraził Rzecznik Generalny, Giovanni Pitruzzelli, w opinii Rzecznika Generalnego przedstawionej w dniu 14 maja 2019 r. do sprawy C-260/18 (Dziubak)-pkt 67: „Racjonalne wydaje się twierdzenie, że w sytuacji, w której konsument, postawiony przez sąd przed wyborem pomiędzy upadkiem całej umowy w wyniku usunięcia nieuczciwych warunków, a uzupełnieniem jej innym przepisem w celu utrzymania w mocy samej umowy, oświadcza, że preferuje wyeliminowanie całej umowy, drugi z warunków wymaganych w wyroku Káslera przestaje istnieć. Innymi słowy – sąd nie mógłby uznać, że upadek całej umowy jest szczególnie niekorzystny dla konsumenta wbrew świadomie i wielokrotnie wyrażonej woli samego konsumenta.

Trybunał podkreślał przy tym w szczególności, że zasadniczym kryterium dla procedowania sprawy przed sądem krajowym jest ochrona konsumenta poprzez przywrócenie równości między nim a przedsiębiorcą. Przy czym Trybunał zastrzegł, że konsekwencje i skutki stwierdzenia nieważności umowy, należy koniecznie ocenić w świetle okoliczności istniejących lub możliwych do przewidzenia w chwili zaistnienia sporu.

O czym warto pamiętać!

23 grudnia 2019 r. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów  upublicznił wydane 16 grudnia stanowisko Marka Niechciała, prezesa UOKiK w sprawie skutków wyroku TSUE z 3 października 2019 roku w sprawie Dziubak (sygn. C-260/18). Zgodnie z wyżej wspomnianym stanowiskiem: 

1. Polskie przepisy prawa nie stoją na przeszkodzie utrzymania umowy o kredyt hipoteczny wyrażony w złotówkach, ale oprocentowany stawką LIBOR.

2. Uzupełnienie luki w umowie po usunięciu niedozwolonej klauzuli może nastąpić tylko, gdy zapobiega upadkowi umowy i za zgodą konsumenta.

3. W przypadku stwierdzenia nieważności umowy banki nie mogą żądać wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.

Według UOKiK jedyną możliwą negatywną konsekwencją stwierdzenia nieważności umowy mogłoby być postawienie kredytu hipotecznego w stan natychmiastowej wymagalności. Prezes UOKiK zwraca jednak uwagę, że skoro klient zgadza się na nieważność, to oznacza, że jest na nią przygotowany.

autor: adw. Anna Żurkiewicz